Czarna dziura
Tekst — Marta Królak
Część I. VANTA
Możecie w to nie wierzyć, ale wszechświat jest jakieś 100 tys. razy za młody, żeby zdążyła w nim zgasnąć jakakolwiek gwiazda. Owszem, sporo z nich jest w stanie agonalnym, stopniowo wygasają, emitują coraz słabsze promieniowanie, mniej więcej takie, jak tło wszechświata. Ale zrównanie się z tłem, czyli całkowite wytłumienie sygnału emitowanego przez gwiazdę nigdy jeszcze nie nastąpiło; na razie należy tylko do sfery hipotez. Łukasz Dybalski proponuje przyjrzeć się tej sferze z wykorzystaniem malarstwa, bo jak twierdzi “dobrze się ono nadaje do studiowania czegoś, czemu nie da się jeszcze zrobić zdjęcia”. Wygasanie pulsujących ciał energii, rozpływających się we wszechświecie, jest dla niego wizualną hipotezą, pretekstem do estetycznych rozważań o statusie czerni w obrazie. Ile jakości może kryć się w barwie, która pochłania wszystko?
Pierwsze, co rzuca się w oczy na wystawie w domku fińskim na Jazdowie to złota konstrukcja na środku sali, przypominającą sondę kosmiczną trochę z filmu sci-fi, a trochę z dokumentu o NASA; wokół niej lub bezpośrednio na jej poszczególnych segmentach skupione zostały obrazy, formy przestrzenne i zdjęcia – artefakty procesu badawczego przeprowadzonego na obiektach malarskich.
Najpierw tryptyk – studium gasnącej gwiazdy. Ten nieduży monochrom po prawej stronie kończący historię tryptyku właściwie stanowi punkt wyjścia całej koncepcji wystawy. Jak na wyobrażenie pustki zaskakuje wcale nie najciemniejszym możliwym odcieniem; to raczej przyjemny czarnawy grafit a nie jakiś całkowicie martwy obszar. Z kolei wyobrażenie gwiazd na dwóch poprzedzających go obrazach wygląda na bardzo stereotypowe ujęcie tematu przemijania: od młodego, “puszystego” światła w żywych oranżach, aż do zesztywniałej, ledwo tlącej się, brązowej bryły stygnącej lawy.
Na ścianie obok, duże czarne płótno – miejsce, w którym można indywidualnie przemyśleć główny motyw wystawy, niezależnie od narzucających się naukowych czy astronomicznych kontekstów.
Na koniec dwa obrazy-mapy otoczone zestawem analogowych fotografii. Układają się w historię o tym co z fizycznego punktu widzenia odróżnia czerń od reszty kolorów. Każde drgnięcie fali elektromagnetycznej wyłapane przez oko, uruchamia wrażenie koloru, natomiast miejsca, które nie emitują fotonów nasz mózg wyświetla jako czarne.
W ramach wystawy powstała przestrzeń o dziwnym statusie ontologicznym. Ma w sobie coś ze sterylnej galerii prezentującej konceptualne obrazy, coś ze statku kosmicznego, a coś ze świątyni, w której figurą kontemplacyjną jest ogromna bryła węgla, zasłaniająca niewielkie płótno w kolorze intensywnej czerwieni. Każdy element tej bogatej semantycznie konstrukcji odnosi się do innego fragmentu historii – domków fińskich, praw optyki i astronomii, awangardowych praktyk artystycznych. Całość łączy koncepcja czerni jako zjawiska, w którym zawsze można szukać jakichś nowych treści.
VANTA poprzez swój fragmentaryczny charakter opiera się chronologii i przejrzystej narracji, nie dając jasnej odpowiedzi na coraz więcej pytań, które pojawiają się w trakcie oglądania wystawy.
Część II. \/ /\ |\| ‡ /\
http://xn--1wh8fecalausrfb2fueia.tumblr.com/
W 2015 roku Anish Kapoor wykupił wyłączne prawo do stosowania najczarniejszej z czerni w sztuce, stając się posiadaczem pigmentu Vantablack. Środowisko twórców niemal natychmiast zareagowało kategorycznym sprzeciwem. Jednym z powodów dla tak silnej reakcji mogło być poczucie, że czerń jako nośnik treści artystycznych nie może być przez nikogo zawłaszczona, a jej demokratyczny charakter gwarantuje dorobek XX-wiecznych ruchów awangardowych. Po Czarnym kwadracie na białym tle Malewicza czerń stopniowo traciła swój rewolucyjny potencjał. Artyści szukali coraz dalej, ucząc publiczność tolerować coraz więcej.
\//\|\|‡/\ to wirtualna wystawa. Funkcjonuje tylko w internecie i nie mam pewności, czy istnieje naprawdę. Strona prezentuje zbiór sytuacji, w których pojawia się czarne płótno – na złotej płachcie, w krzakach, między samochodami, na chodniku. Towarzyszą im piosenki, które już gdzieś słyszałam i nagranie lotu amerykańskiego bombowca o obniżonej wykrywalności. Typowa blogowa struktura prezentacji – zbiór skojarzeń, myśli, obserwacji, przywodzi na myśl fragmentaryczny charakter VANTY z domku fińskiego.
“Malarstwo i czas są silnie ze sobą powiązane na wiele różnych sposobów” – mówi Łukasz Dybalski. “Pierwsza część wystawy służyła poddaniu analizie czarnej płaszczyzny w kontekście pewnego spodziewanego w przyszłości faktu: kompletnie wygasłej gwiazdy, której istnienia ludzkość być może nawet nie doczeka. Druga część odnosi się do roli jaką czarna płaszczyzna zdążyła odegrać w przeszłości na obszarze sztuki i stawia pytania o nowe możliwości jakie daje jej nasz dzisiejszy świat: współczesność od dawna przyzwyczajona do wszystkiego – nawet do czarnych obrazów. I do wystaw na fotoblogach też.”
VANTA (część I) stara się rozwikłać realne fizyczne mechanizmy, tymczasem \//\|\|‡/\ już nie musi się wysilać: pozostaje pustym, neutralnym obszarem. Nie bez znaczenia jest fakt, że projekt funkcjonuje w internecie. Przestrzeń, która codziennie wchłania masy danych, gdzie informacje gubią się tak samo jak światło w czerni, jest standardowym polem cyrkulacji obrazów i zjawisk. W rezultacie prezentuje obrazy funkcjonujące niezależnie od kontekstu, historii, czasu i miejsca. Obrazy, które po prostu są.
Żaden z tych dwóch projektów, nie udziela odpowiedzi na pytanie, czym jest czerń. W obu przypadkach funkcjonuje ona jako hipoteza, środek sprawdzający możliwość zaistnienia znaczenia lub jego brak. Weryfikacja hipotez dotyczących czerni jest jednak sprawą drugorzędną. Prace Łukasza Dybalskiego są dowodem na to, że więcej można zyskać poruszając się w wymiarze wyobrażonym niż weryfikując przypuszczenia.
Tekst opublikowany w NN6T: